Wednesday, 27 November 2013

The Book! The Book!




It's nearly here - my book Poor But Sexy. Culture Clashes in Europe East and West is coming out o March 28th 2014 on Zero Books. I will be posting here all events related to this - as well as reviews, articles and other pieces of writing. Book will be probably available before that date on Amazon anyway.


"24 years after the fall of the Berlin Wall, Europe is as divided as ever. The passengers of the low-budget airlines go east for stag parties, and they go west for work; but the east stays east, and west stays west. Caricatures abound - the Polish plumber in the tabloids, the New Cold War in the broadsheets and the endless search for 'the new Berlin' for hipsters.
Sweeping across the breadth of the former Iron Curtain, Agata Pyzik charts the mutual misunderstandings between Western and eastern Europe, going beyond the familiar myths of plucky dissidents, the horrors of Stalinism and the 'success stories' of a neoliberal New Europe. Rather than a low-wage hinterland for the affluent west or a picturesque holiday destination, Pyzik finds a rich and unwritten counter-history.
Poor but Sexy ranges from Warsaw to Luton, from Prague to East Berlin, from Ukraine to Romania, in search of the counter-currents and other traditions. Instead, Poor But Sexy peers into the secret histories of Eastern Europe (and its tortured relations with the 'west'). Eastern European migration, the post-punk Bowiephile obsession with the 'Eastern Bloc', Orientalism and 'self-colonisation', the emancipatory potentials of Socialist Realism, and the possibility of a non-western idea of modernity and futurism. Its subjects veer from Femen to Depeche Mode, from David Bowie to Nikita Khrushchev, from Socialist Realists to New Romantics.
Refusing both a dewy-eyed Ostalgia for the 'good old days' and the equally desperate desire to become a 'normal part of Europe', Poor But Sexy reclaims the idea of an Other Europe."

What’s a poor girl to do when worlds collide except listen to gloomy rock ’n’ roll bands and dance precariously along the fault-line of history where the Berlin Wall used to be? Born in Poland in the 1980s, Agata Pyzik is barely old enough to remember life under communism. Watching the waves of Ostalgie spreading across the former GDR and other ex-Warsaw Pakt states, she felt compelled to investigate the underlying causes of disenchantment among increasing numbers of Central Europeans hankering for the certainties guaranteed them under Soviet rule. If she began her mission with a sense of bemused contempt for dewy-eyed sentimentalism distorting people’s memory of what life was really like under communism, her investigations reveal a far more complex picture. Poor But Sexy is a fabulous freefall through 25 years of East-West exchanges predicated on the West’s arrogant assumption that at base everybody wants to buy in to their belief systems. Riding these East-West crosscurrents of desire, envy and wounded pride, she has found much to be proud of amid the ruins of communism, and in the process of looking back she has recovered some extraordinary punk, art, fashion and philosophical alternatives to the Western way ahead.

Chris Bohn aka Biba Kopf, editor of The Wire

Monday, 18 November 2013

Polish Avant-garde Seen From Many New Angles: Themersons



[guest post in Polish, about two Polish avant-garde artists Franciszka i Stefan Themerson, who spent half of their lives in London, where they founded Gabberbocchus Press, among other things; my essay from Midrasz 2/2013 magazine]

Themersonowie i awangarda
Muzeum Sztuki w Łodzi
Agata Pyzik


Franciszka (1909-1988) i Stefan (1910-88) Themerson należą do najchętniej dziś odkrywanych i cytowanych polskich artystów awangardy. W czasach, kiedy sztuka stała się jednym z najlepszych sposobów 'promocji', a rozmaite wystawy i towarzyszące im wydarzenia stanowią o 'kreatywności', nie ma nic lepszego, niż nagle odkrycie, ze mamy 'naszych' artystów, którzy mogą stanąć w jednym szeregu z awangardą europejską. I my mamy swoich pionierów sztuki, a Themersonowie, z ich osobnością, doświadczeniem emigracji i kontaktami ze światową awangardą, nie dają się nijak sklasyfikować. Znani głównie dzięki swoim filmom, które mają woje miejsce wśród najciekawszych dokonań tego rodzaju obok Fernanda Legera, Rene Claira, Luisa Bunuela czy Hansa Richtera. Ekspozycja w Muzeum Sztuki w Lodzi, pierwszej i do dziś jedynej instytucji sztuki nowoczesnej w Polsce, stara się prześledzić awangardowe konteksty Themersonów i zestawić część ich wspólnego dzieła z dokonaniami artystów światowych – biorących się z przyjaźni i wspólnych doświadczeń. Ruchami awangardowymi najczęściej docenianymi w Polsce byli formiści, kubiści, Blok i Praesens, grupa a.r. czy polscy konstruktywiści. Jednak po latach możemy dostrzec, jak często były one mocno zainspirowane pionierskimi odkryciami Konstruktywistów w Rosji, Bauhausu w Niemczech, surrealistów w Paryżu czy de Stijl w Holandii. Natomiast Themersonowie wiele rzeczy zrobili jako pierwsi, i to nie tylko w Polsce. Jako pierwsi zainteresowali się np. możliwościami filmu artystycznego. Wydawali jedyne pismo w Polsce jemu poświęcone, f. a. pod redakcja Franciszki, którego wyszły zaledwie trzy numery. Podobnie, jak produktywistów i Eisensteinowską szkołę montażu w radzieckiej Rosji i Bertolta Brechta, interesowały ich możliwości komunikacyjne i kreacyjne radia jako medium.


Wystawa koncentruje się na ich dokonaniach filmowych, książkach wydanych po emigracji do Londynu podczas wojny przez ich własną oficynę Gabberbocchus Press i eksperymentach wizualno-leksykalnych dokonanych wspólnie. Themerson studiował fizykę i architekturę w Warszawie, być może stąd zainteresowanie możliwościami filmu i montażu. Jego dzieła, jak Wykład Profesora Mmaa, Kardynał PÖlÄtÜo czy Euklides był osłem stanowią komentarz do współczesnych dyskusji filozoficznych, np. logiki i języka ówczesnej szkoły Lwowsko-Warszawskiej. Franciszka była córką malarza Jakuba Weinlesa, a jej matka Łucja z Kaufmanów była pianistką. Poznali się w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie studiowała malarstwo. Porównywalni do Sophie i Hansa Arpów albo Stepanowej i Rodczenki, Themersonowie najczęściej tworzyli podpisywali swoje dzieła wspólnie. Jednak dziś widać doskonale, że ich zainteresowania i funkcje w rodzinnym tandemie były zupełnie różne.

Domeną Stefana był język: poezja semantyczna, eksperymenty leksykalne, teoretyzowanie i filozofia. Stefana pasjonowała logika, język i rozważania nad prawdziwością. To prawdopodobnie również on wprowadził eksperymenty z fotografią do ich twórczości. Fotogram miał być czymś więcej niż tylko odzwierciedleniem rzeczywistości – miał kreować tę rzeczywistość od nowa. Jak wielu innych awangardzistów, Stefan wierzył w zaktywizowanie zmysłów jako klucz do nowej rzeczywistości; pobudzeni w niezwykły sposób, zaczniemy widzieć ją dynamicznie, ujawnią się nam nowe znaczenia, poziomy, kanały tej realności. Połączenie zmysłów, znane od romantyzmu i Baudelaire'a, Themerson nazywał 'intelektualną orkiestracją elementów leksykalnych i znaczenia semantycznego'. Najbliżej było mu do dadaistów, z ich pozornym brakiem zaangażowania politycznego, regresem w bardziej 'prymitywne' formy, kontestacją talentu i statusu artysty. Z surrealistami łączyła go wizyjność i oniryczność, stąd traktat O potrzebie tworzenia widzeń.

Franciszka, dobrowolnie często wycofująca się za męża, jest dziś niedostatecznie doceniana. A to być może jej twórczość jest z dwojga ciekawsza. Wystawa doskonale to wydobywa. Ekspozycje dzieł obojga sąsiadują ze sobą i dopowiadają nawzajem. Teorie Stefana odpowiadają poruszającym, dramatycznym płótnom Franciszki namalowanymi w jej własnej poetyce bieli. Pozostająca pod wpływem abstrakcji figuratywnej, obrazy Franciszki dzielą fascynację ekspresją dziecięca znana z płócien Jeana Dubuffeta, Wolsa czy Paual Klee, jednak jej kolorystyka – ledwo zarysowane jakby dziecięca ręką lub patykiem na piasku postaci i zwierzęta, ledwo wyłaniają się z białego tła, żeby po chwili, widziane pod innym katem, ponownie zniknąć.


Wizyty w Paryżu w 1936 i ’37 roku, gdzie spotkami Moholy-Nagy’a i innych twórców filmow awangardowych, które zachęciły ich do własnych eskperymentów. Podczas około 10-letniego pobytu w stolicy (1928-37) pierwsi dokonywali eksperymentów dźwiękowych w filmach artystycznych, ich techniki filmu animowanego były unikatowe. Filmy realizowali w domu, posługując się światłami i cieniami na obiektach oraz urządzeniem pozwalającym fotografować klatka po klatce obiekty umieszczone na przezroczystej kalce. Przy użyciu nowatorskich choć nieskomplikowanych technik zrealizowali m.in. Aptekę (dzis dostępną dzięki rekonstrukcji artysty amerykańskiego Bruce Chechewsky’ego), Europę (zainspirowaną poematem Anatola Sterna, przedstawiającym katastroficzną wizję Europy zmierzającej ku zagładzie), Zwarcie, Przygodę człowieka poczciwego i Drobiazg melodyjny, okrzyknięty pierwszym polskim wideoklipem, który służył jako reklama firmy galanteryjnej na Nowym Świecie i był pokazywany w kinach przed filmami. Muzykę do ich filmów pisali m.in. Lutosławski i Stefan Kisielewski.

Jednak to wojna i jej trauma wyrasta w twórczości Franciszki jako sprawa bardzo istotna. Małżonkowie opuścili Polskę w 1938 roku do Paryża, licząc, ze pozostaną tam na zawsze, oddając się eksperymentom. Wojna pokrzyżowała te plany, w 1940 Stefan ochotniczo wstepuje do Polskiego Pułku Piechoty, Franciszka pracuje dla Rządu Polskiego na Wygnaniu jako kartografistka we Francji. Podczas gdy on tuła się po obozach dla uchodźców we Francji, jej udaje się uciec do Londynu. Themerson dołącza do niej dopiero po dwóch latach. Tam od razu włączają się w akcje wspomagające Polakow w kraju. Powstaje „eksperymentalny film patriotyczny” Calling Mr Smith, zachęcający Brytyjczyków do zainteresowania się dramatyczną sytuacją Polaków podczas okupacji nazistowskiej. Wykorzystujący tradycyjne elementy awangardowe: kolaż, repetycje, zbliżenia, jest zarazem filmem stricte propagandowym, z wykorzystaniem sentymentalnej polskiej muzyki Chopina. Jednak zanim tak się stanie i Franciszka jest sama w Londynie, tworzy cykle o bombardowaniach ludności Londynu i Wielkiej Brytanii. Szkice przedstawiające ledwo rozpoznawalne postaci w maskach gazowych, zniszczenia, wybuchy poruszają jej dziecinną, rozchybotaną kreską. Także „białe malowidła” czy scenografia do szwedzkiej inscenizacji Krola Ubu i Opery za Trzy Grosze poruszają zdeformowaniem, ciemnymi barwami. Dzieciństwo ukazuje tutaj swoją ciemną stronę. Dramat dziejący się „W Polsce, czyli nigdzie” w ujęciu Franciszki jest historią ludzkiego upodlenia, skarykaturyzowania ludzkiej egzystencji, wyrastającym z doświadczenia traumy.


W Londynie po wojnie postanawiają zostać na stałe i zakładają Gabberbocchusa, nazwa wzięta oczywiście z wiersza Lewisa Carrolla, Jabberwocky. Stefan był teoretykiem ich działalności i ze swoimi manifestami dyskutował z innymi awangardzistami, zwłaszcza bliskimi im dadaistami, Raoulem Haussmannem i Kurtem Schwittersem, z którym spotkali się w Londynie, kiedy zuryski dadaista został wypuszczony po 2 latach przebywania w obozie przejściowym dla Niemców. Wycieńczony obozem, Schwitters żył tylko do 1948 roku, jednak zdążył w tym czasie rozwinąć nowe techniki kolażu, które miały wpływ na Stefana. Stefan był znacznie bardziej pod wpływem surrealizmu. Jego 'obiekty znalezione, rozsiane po całej wystawie, jak Rękawiczka dziecięca połączona z imadłem, i rozmaite Przedmioty erotyczne są unikalne w polskiej sztuce.

Temu chyba należy tez zawdzięczać erotyczno-surrealistyczne elementy w ich filmach. Na łódzkiej wystawie znalazły się niemal wszystkie ich arcydzieła filmowe: Oko i Ucho, Calling Mr Smith i rekonstrukcje warszawskie. Zniszczeniu podczas wojny uległy dwa wielkie arcydzieła polskiej sztuki: film Europa (1931-2) na podstawie poematu Anatola Sterna, który podziej wielokrotnie stawał się kanwa działań artystycznych, by wspomnieć tylko film Akademii Ruchu z początku lat 80. Po filmie Themersonów pozostały dziś tylko fotogramy, ale nawet w tej formie zadziwiają podobieństwem do równoczesnych eksperymentów niemieckich ekspresjonistów czy tzw. rosyjskich Ekscentryków w rodzaju duetu Trauberg/Kozincew. Artyści ci widzieli współczesność jako dramatyczną i godną zdramatyzowania zarazem. W zachowanej tylko w strzępach i fragmentach fotograficznych Europie mamy do czynienia z połączeniem obrazów chropawej powierzchni chleba, kobiecych nagich bioder,  gestów rak, żucia. Film składa się z fotogramów, abstrakcyjnych elementów drukarskich i geometrycznych. Były to celowo przedmioty odarte ze znaczenia, zderzone jakby przypadkowo, gdzie to ideologia, nie znaczenie, stanowiło ich wspólną płaszczyznę. To była Europa galopującego nazizmu, która je, rozmnaża się, a wkrótce zamienić się miała w żywą amunicję. Za to Żywot Człowieka poczciwego (1937) to artystyczne potraktowanie komedii slapstickowej – podobnie, jak wielu innych awangardzistów, Themersonowie widzieli w komediach Chaplina i Harolda Lloyda odpowiedź na wyzwania współczesnego świata i technologii. Jak we Współczesnych czasach Chaplina, Człowiek poczciwy stara się tylko wypełniać swoje codzienne zadania. Jeśli jednego dnia postanawia chodzić tyłem, odwróceniu ulega cały świat, jego bliźni nie pozostawią go w spokoju za to zaburzenie konformistycznego porządku.

Ich filmowo-dzwiękowe kolaże, łączyły towarzyszące nowoczesności doświadczenie nieciągłości, mediacji przez język i wynikającej zeń fragmentaryzacji świata także z eksperymentami z poezją wizualną czy raczej, jak nazywał to Themerson, semantyczną (gdzie słowa były zastępowane np. ich definicjami). Themerson mówił, że dziś slogan może być poezją, a tzw. poezja niczym więcej, jak propagandowym sloganem. Świadomość materialności języka i podporządkowania go arbitralnym regułom zbliża ich do artystycznej międzynarodówki, Patafizyków (do których St. T. należał) pod wodzą Raymonda Queneau, dadaistów (przyjaźń ze Schwittersem) i surrealistów. Ich filmy były same z siebie 'kolażami': zrobione ze ścinków, fotogramów, negatywów, abstrakcyjnie potraktowanych elementów drukowanych, stosujące techniki zwielokrotnienia i efektu wyobcowania (od radzieckiej szkoły formalistów, przez Szkłowskiego nazwanych 'ostranienie', uniezwykleniem czy też Verfremdungeffekt u Brechta). Owszem, fotogramy robił Man Ray, czescy surrealisci czy Moholy-Nagy, jednak te Themersonów były niezwykle oryginalne.

W Londynie rozpoczęli działalność wydawniczą, która z czasem stała się najważniejsza. Wydawali nie tylko poematy, opery i traktaty samego Stefana, które potem Franciszka ilustrowała. Podczas gdy Themerson rozwijał swoje teorie poezji semantycznej, zaczęli po raz pierwszy po angielsku publikować najważniejsze pozycje awangardy, jak pierwsze angielskie tlumaczenie krola Ubu Jarry’ego (sic!). Miały to być tzw. bestlookery, ksiązki o wyjątkowym wyglądzie. Opublikowali m.in. pierwszy raz po angielsku Raymonda Queneau, Stevie Smith, Kurta Schwittersa, Henri Chopina, Apollinaire'a, C.H. Sissona, James Laughlina, Kennetha Tynana, Raoula Hausmanna. Prowadzili salon zwany Common Room, stanowiacy miejsce regularnych spotkań pisarzy-eksperymentatorów. Themerson nadal tworzył poematy i opery, np. libretto i muzykę do opery semantycznej Święty Franciszek wilk z Gubbio albo kotlety świętego Franciszka.

Ważna była przyjaźń się z malarzem żydowskim zamieszkałym w Londynie, Jankielem Adlerem, którego tylko jeden obraz jest na wystawie. Adler był postacią fascynującą. Urodzony w Tuszynie na przedmieściu Łodzi, był współzałożycielem łódzkiej żydowskiej awangardy, grupy Jung Idysz. Już jako nastolatek mieszkał w Belgradzie i Wuppertalu. od 1917 roku tworzył obrazy zainspirowane żydowskim folklorem i epizodami z życia wschodnioeuropejskich Żydów, choć w awangardowej, ekspresjonistycznej formie. Na początku lat 20-tych mieszkał w Berlinie, gdzie był częścią grupy ekspresjonistów Die Aktion. W Dusseldorfie, gdzie uczył w akademii sztuk pięknych, poznał Paula Klee, który wywarł na niego wpływ. Sprzeciwiał się rządom faszystów, razem z innymi artystami lewicowymi w 1932 napisał manifest na rzecz komunizmu. Zaliczony przez nazistów do sztuki zdegenerowanej, wyjechał do Paryża, gdzie zetknął się z surrealistami. W latach 30. wystawiał w Polsce w Instytucie Propagandy Sztuki w Warszawie i został scenografem filmu jidysz Ał Chet. Podczas drugiej wojny walczył w uformowanej we Francji Armii Polskiej. Zmarł w Wielkiej Brytanii, gdzie zawarł przyjaźń z Themersonami. Stefan napisał o nim książkę Jankel Adler: An artist seen from many possible angles, w której wyjaśniał narodziny malarza surrealistycznego, ale osobnego, wynikłe z pojedynczego epizodu w jego życiu w wieku 6-ciu lat, kiedy doznał uczucia „pomieszania języków”. Stąd w jego malarstwie magiczna transformacja przedmiotów w osoby, przygodność języka i malarstwo na pograniczu świadomości. Ale to Franciszkę łączyła z Adlerem surrealistyczna dziecięca wyobraźnia, instynkt gry i zabawy, podatność na surrealny humor. Podobnie było z Raymondem Queneau, którego Ćwiczenia stylistyczne wydali pierwsi po angielsku. Nastrój „poważnej zabawy”, pozornych zabaw, od których zależeć może ludzkie życie, jest może wiodącym uczuciem na łódzkiej wystawie. Pogłębia ono wciąż niedostateczną wiedzę o tej dwójce artystów, wyjaśniając, skąd brały się obsesje jednych z najbardziej unikalnych artystów, jakich kiedykolwiek mieliśmy.


Sunday, 17 November 2013

"It was not real love, it was only something physical ..."

Rainer Werner Fassbinder is probably my favorite director, definitely my deep fascination for years, since I first saw his films and become an aware cinephile asa teenage girl. I never wrote about him in here, beside a small fragment on In the Year of 13 Moons in the post on Christiane F./David Bowie and he will feature a bit in my book. Recently I discovered the several films I still haven't seen from his corpus (44 films and several serials, mind) are actually available online. Here's 1972's Jailbait with a young, nymphettish Eva Mattes as an overdevelopped 14 year old who defies her petty bourgeois parents lifestyle and starts seeing a 19 year old unskilled worker. Then it involves illicit sex with minors, class war, death threats and a gun.



There's a scene in this film in which such piece of dialogue really occurs - when her parents find out that their daughter's hymen has been busted by a certain proletarian, they have this conversation: 

Mother: The Nazis had their faults.

Father: I would rather 100,000 Jews murdered than this happen to us!


He really knew what he was doing to his nation, the fucker.

Thursday, 14 November 2013

Music of Full Communism? Early Musical Experiment in Soviet Union



[full text of an essay which appeared on Calvert Journal]

Around the same time that the Museum of Art in Lódz, Poland in 2012 and the Calvert Gallery in London now host Sounding the Body Electric, an exhibition of Eastern European sound experiments between the 50s and 80s, Andrey Smirnov, one of the most prominent researchers of the early Soviet era music, has finally published his magnum opus, the long-awaited Sound in Z, which will now be the definitive book on the subject. One of the most surprising aspects of 50s and 60s sound art in the Soviet Bloc for the Western audience might be its incredible scientific-cultural interdependency - its new inventions strictly tied up in parallel with the newest scientific inventions of the era such as cybernetics, a perfect combination of mathematics and electricity.

Yet this art didn’t come to us from nowhere. The relative relaxation in the mid-50s, after Stalin’s death and as a compensation after uprisings both in Hungary and Poland, meant in many cases a comeback to the buried and forgotten splendid inventiveness of the original Soviet artists – who, together with the Bolshevik Revolution which they mostly wholeheartedly supported, believed that now was the time humanity would undergo a great transformation. Smirnov calls them ‘the Z Generation’. Why? Partly because of the proliferation of the radio waves and electrical currents, which, together with other technological phenomena, was feeding the imagination of this era. Z signified the spark, the zigzag of the radio wave, lightning, electrical spasms of energy. In a way, this embodied the bodiless, the ethereal, esoteric energy, of something necessarily dematerialising in the act of dialectical transformation; and last but not least, all those energies mounted to some notion of cosmic energy. The intense development of scientific ideas among the generation Z could be compared to the Renaissance, and not only because artists were equally polymathic – also the more esoteric ideas resemble that period, replacing often a divine immateriality with more technological precision.



Divided by one crucial event – the Second World War - the inventors, scientists and artists creating under Bolshevik rule had already been working on most of the inventions which the later generation inherited, which in the later history of electronic music and cybernetic, kinetic 50s/60s art are not enough stressed or are even forgotten. And the comparison of the development of sound art and sound science and electronic music in those two eras is interesting, because it reveals a similar nature and similar history common to both eruptions of originality: first the beautiful rise and explosion, and then, politically motivated destruction. In the case of the post-war era, that came with the Brezhnev era of stagnation, beginning in 1968 with the Soviet invasion of Czechoslovakia, and in March the same year, the anti-Semitic political crisis in Poland.



There was a similar “crushing” of the artists, but they weren’t similar in their convictions. Andrey Smirnov shows a technically detailed panorama of the flourishing of an art which could only have arisen in Soviet conditions, although the author remains skeptical of whether the Soviet rule was necessary. Yet Lenin’s passion for “electrification of the whole nation” as a necessary element of communisation, inspired a new art which, according to Commissar of Enlightenment Anatoly Lunacharsky, was to be from now on experimental, to match the politics. This led to the spread of a conscious ‘Art of the Future’.

While many of the post Thaw experimental artists who enjoyed support by the state probably did so pragmatically, so that they could continue or pursue their experiments, the artists of revolutionary Russia wanted their art to embody communism, an idea and ideal most of them strongly believed in. They were strictly pioneers, creating meticulous instruments out of now laughably primitive conditions, which also conveyed the rapid industrialisation of the civil-war destroyed country. Associations like Proletkult promoted projects such as “music of metal and machine tools”, which were to sledgehammer the former world quite literally.


For instance, Smirnov describes how the Symphony of Sirens by Arseny Avraamov, performed across the factories of Baku in 1922, was made with the sound of the following: hydroplanes, machine guns, factory sirens, the foghorns of the entire Caspian flotilla, the horns of steam locomotives and artillery fire, all denoted with coloured flags and field phones by the conducting composer. The same Avraamov was extremely enthusiastic at the presentation of the Theremin in 1927: “The prospects opened to music by Theremin’s invention are really boundless. His ‘Theremin’ is not a simple ‘new musical instrument’ as our musicritics [sic] are thinking, no, it’s a solution to a huge social-scientific-art problem; it’s the first big step into the future, into our future, it is a social revolution in the art of making music, its revival.” The “primitiveness” of Symphony of Sirens wasn’t a goal in itself, but a necessary means towards something more sophisticated. The future belonged to the ‘Radio-Musical-Instruments’, which could combine the overcoming of the traditional music with the ethereal sound and technology and in this way, dreamt Avraamov, inventor of the new tonal scales, it would reunite with the great alternative tonescale of music traditions of the East. Another inventor, the scholar and acoustician EvgenySholpo, wrote The Enemy of Music, a story of a fictional polymath-musician who is expelled from the circles of traditional musicians, so that he has to pursue his path of experiment alone. The absolute star of Sound in Z is Lev Termen aka Leon Theremin, author of the first electronic instrument in the world, the famous Theremin (and uncountable others), based on the electronic manipulation of air, who for his whole life had to balance his astonishing musical science with political pressures that stretched as far as being forced to help in espionage.


While the narrative of electronic music history often restricts itself to pointing to Schaeffer and Stockhausen as the great protoplasts, they were different in their approach to sound. Stockhausen treated sound matter in the end in an abstract way, as a thing detached from reality; for the Soviet pioneers sound never really lost its representational element, its connection to the social and material world. The later artists also had the luck to have instruments such as tape machines ready at their disposal, unlike our Russian heroes, who had to build their devices on their own, using what was available. Dziga Vertov, for instance, had a lifelong obsession with the special, rhythmic organization of sound. From his early experimental thoughts as a student of music, he got interested in sound editing, and only via this he came to film. His most startling work, Enthusiasm - Symphony of the Donbass, is a quite terrifying apotheosis of labour, that emphasized its toll and hardship, at the same time as it aggrandizes the workers. Vertov spliced sounds of radio broadcasts, and industrial clanging on his pioneering soundtrack, which is still striking in its monumentality. Apparently, after seeing it, Charles Chaplin was to call it “the greatest symphony I’ve ever heard”. Or maybe seen? The use of industrial noise in his Modern Times was probably inspired by Vertov.


All this was in turn connected with a wholly new science of the body and its movement. Inspired by the efficient employment of a worker’s body in a factory, the idea of “biomechanics” was established by the Central Institute of Labour (CIT) founded by the experimental radical thinker Alexei Gastev, and haunted the minds of Soviet intellectuals: with Gastev it resulted in a kind of labour psychology; it was adapted for the stage by theatre reformer Vsevolod Meyerhold. From there, it was close to the concept of the man-machine, androids, humanoids, robotics and even today’s anti-humanism – yet it was understood not as a hatred of the human, but rather of making the life supported by the machines and in symbiosis with them more pleasant, more creative and easier than before; creating a New Man, who could use technology to his advantage. Yet the ideas of mechanization, electrification and efficiency for everybody came about at the same time as the first conductorless symphony orchestra, PERSIMFANS (from Pervyi Simfionicheskiy Ansamb bez Dirizhyora), which represented similar musical radicalism - not because of the quality of sounds (they toured playing quite traditional music), but because the lack of a conductor actually embodied the idea of communism.

The richness of the book’s research is impossible to convey in a review. A basic synthesiser, graphic sound such as the so-called ‘variophone’, various kinds of proto recorders/players, variations on the pianola, ways of splicing, cutting and sampling sounds, all were invented or paved the way for then, in the 1920s or 1930s. Post war music was also much more international in its opening up of communication and collaboration between countries, even above the cold war divisions – suffice to mention Warsaw Autumn or the Donaueschingen festival, or the proliferation of radio studios, with Polish Radio Experimental Studio as especially key. Soviet artists created in isolation and weren’t emulating anyone – with the possible exception of a possible initial inspiration from the Italian futurists and Luigi Russolo’s Art of Noises. The really radical things at the time in the west were serialism, or the minimalism of Erik Satie or Paul Hindemith, and were very different from what the Soviets were doing.

Sound technology after the war was more advanced in its use of machines. Given the primitive conditions, the level of invention in Russia came from the incredible enthusiasm people felt about the new reality, trying to stretch technology to quite extreme levels, and it’s this that made eg. Vertov’s creations so noisy, as he was basically trying to do something then impossible. Stalinism gradually destroyed a lot of that, as the new leader wasn’t as tolerant to the futurists as was Lenin, who was so interested in the electric proprieties of the Theremin that he asked its creator to give him lessons. Some creators were still trying to do radical things under Stalin, like Vertov’s Three Songs of Lenin, which put together folksongs with more distorted radio signals and marches, still trying to retain the initial clash. Yet it’s definitely a lot calmer, much less manic and brutal.


As Smirnov had full access to the documents, we learn a lot about the sad endings of so many of the careers here: if they weren’t recruited as spies, like Theremin, who became a lifelong prisoner of the KGB, where he had to invent more and more sophisticated systems of wiretapping for their use, then they died in the Gulag or after being destroyed as artists, like Evgeny Sholpo, the inventor of variophone, or were executed, like Gastev or Meyerhold. Yet Smirnov goes as far as implying that the avant-garde Russian artists couldn’t really have believed in the system, as they mostly came from anarchic environments. Some of the avant-garde had been associated with anarchism immediately after the revolution, but they wouldn’t have seen that as anti-communist. There’s a certain anachronism in thinking that people from the time should have been equipped with the later knowledge, that they “should have known what would happen.”


What linked artists in both eras was wanting to make points with electronic sound using similar techniques: but in very different circumstances, and with very different equipment. Sound in Z makes knowledge about this hidden world of unimaginable inventiveness finally available, and also makes the reader melancholic over how many of those geniuses had the misfortune of trying their revolution in times that proved to be more than hostile. The world wasn’t ready.